środa, 12 listopada 2014

Rozdział VII

*Oczami Zayna*
Dostaję cios prosto w twarz i moje słabe ciało upada na ziemię. Dostaję kilka kopniaków w brzuch, odruchowo zakrywam rękoma twarz. Słyszę tylko jakieś śmiechy. Jestem mocno przestraszony i dopiero po chwili dociera do mnie, że teraz męczą kogoś innego. Staram się podnieć głowę ale w tym momencie, jak na złość, ktoś sobie o mnie przypomniał i znów dostaję w brzuch. Jest mi niedobrze, a przez łzy w oczach mam problem by cokolwiek zobaczyć. Mam wrażenie, że krzyczę kiedy tak naprawdę z moich ust nie wydobywa się żaden dźwięk. Cały się trzęsę, trochę z zimna i trochę ze strachu, powoli tracę kontakt z rzeczywistością. Zaciskam oczy modląc się by to wszystko okazało się złym snem ale prawda bywa gorsza niż najbardziej okrutny fantazmat. Wiem, że nie jestem sam. Moi oprawcy mają jeszcze jedną ofiarę i cicho liczę na to, że tym razem nie mam racji i ta druga osoba nie jest mi bliska.
-Twój kuzyn dostaje to na co zasłużył. - słyszę ochrypły głos nade mną.
Czuję się jakbym dostał zatrutą strzałą prosto w serce. A jednak. Dlaczego zawsze muszę mieć tę cholerną rację?! Sarah mnie ostrzegała. Mówiła, żebym uważał. Dlaczego jej nie posłuchałem?! Może gdyby nie moja głupota odmieniłbym bieg wydarzeń. Może gdybym posłuchał się dziewczyny nie spędzałbym sobotniego wieczoru w jakimś ciemnym zaułku z zakrwawioną twarzą. Moje rozmyślania zostają brutalnie przerwane. Jeden z opryszków ciągnie mnie za włosy do góry i rzuca mną, niczym szmacianą lalką, gdzieś w bok. Upadam na kogoś. Podnoszę ociężale głowę i moim oczom ukazuje się Sam. Jest cały w sinikach. Wygląda jeszcze gorzej niż ja.
-Sam. - szepczę cichutko.
Słyszę kolejną salwę śmiechu za mną ale zaciskam mocno powieki i staram się tym nie przejmować.
-Sam, obudź się. - szepcę jeszcze raz, delikatnie nim potrząsając. - Sam proszę.
Nie mam już na nic sił. Ostrożnie skulam się u boku mężczyzny, pragnąc zostać niezauważonym. Tak wspaniale by było gdybym był niewidzialny albo potrafił chociaż stać się niewidzialnym na minutkę. Nagle nocną ciszę przerywają syreny policyjne. Banda ucieka. Jestem wykończony i nawet nie wiem kiedy moje powieki robią się ciężkie i opadają.



*Oczami Harry'ego*
Że też nauczyciele muszą zadawać tyle prac domowych. Już chyba od trzech godzin nie robię nic innego tylko ślęczę nad książkami. Przetarłem zmęczoną twarz dłonią. Kto w ogóle wymyślił te prace domowe? Sięgnąłem po kolejny zeszyt. Tym razem historia. Westchnąłem głośno, przeklinając pod nosem. Jak na złość jeszcze od rana nie mogłem pozbyć się bólu głowy. Nagle usłyszałem dzwonek do drzwi. Odruchowo spojrzałem na zegarek. Jest już po dwudziestej. Kto o tej porze by do mnie przychodził? Wzruszyłem tylko ramionami, ciesząc się że nareszcie mam jakiś pretekst by wstać. Podążałem powoli do drzwi. Komuś chyba kończyła się cierpliwość, bo dzwonek teraz rozbrzmiewał bez przerwy.
-Już idę! - krzyknąłem.
Otworzyłem drzwi na oścież. Jakież było moje zdziwienie gdy nikogo za nimi nie było. Przecież nie mogło mi się to zdawać. Wyraźnie słyszałem dzwonek. Pokiwałem głową na boki, cmokając. Jestem za bardzo przemęczony. Zamknąłem za sobą drzwi i postanowiłem wrócić do swojego pokoju. Im szybciej odrobię lekcje tym szybciej będę wreszcie mógł się położyć spać. Po cichu liczyłem na to, że skoro jestem tak zmęczony nie będę mieć problemów z zasypianiem. A ostatnie takie miałem. Okropne kiedy wiesz, że jutro musisz wcześnie wstać, a cały czas przewracasz się tylko z boku na bok. Przeskakując po dwa schodki, znalazłem się na przy śnieżnobiałych drzwiach z napisem „Harry”. Już miałem wchodzić do pokoju gdy znów ktoś zadzwonił. Przekląłem cicho, wziąłem głęboki oddech i siląc się na spokój pokonałem jeszcze raz drogę dzielącą mnie od pokoju do drzwi. Otworzyłem z impetem drzwi.
-Czego kurwa?! - wydarłem się na pół ulicy nawet nie patrząc na osobę przede mną.
-Przepraszam pana.
Usłyszałem cieniutki roztrzęsiony głosik i zobaczyłem niewielką dziewczynkę. Miała może maksymalnie dziesięć lat. Jej twarz przykrywała burza płomienistych włosów, a powieki chroniły szmaragdowe oczy. Przez mrozem chronił ją beżowy płaszczyk, u szyi miała przewiązany szalik w zielono-srebrnych barwach. Na niewielkich stópkach czarne kozaczki.
-W czym Ci mogę pomóc? - spytałem, siląc się na miły uśmiech.
Słodki rudzielec wyciągnął w moją stronę szarą paczkę przewiązaną czerwoną wstążką.
-To dla mnie? - zadałem pytanie, a dziewczynka przytaknęła.
Zabrałem podarek. Nie był zbyt wielki. Kiedy podniosłem głowę by podziękować dziecko zniknęło. Rozglądnąłem się dookoła i wzruszyłem tylko ramionami. Delikatnie zaczynałem odwiązywać pakunek. W środku był zielony notatnik. Uśmiechnąłem się do siebie. Kiedyś zapisywałem w tym notatniku wiersze. Jak byłem młodszy uwielbiałem pisać i mama kupiła mi taki zeszycik. Moje rymowanki były o wszystkim. O zwierzętach, rodzinie, znajomych. Myślałem, że przepadł na zawsze, a tu nagle taka niespodzianka. Przewracałem kartki cały czas stoją w drzwiach. Jakoś nie przeszkadzał mi chłód panujący na zewnątrz. Nagle zmarszczyłem brwi.
-Tego tu nie było. - szepnąłem sam do siebie, jeżdżąc palcami po kartce.
Może to dziwne ale pamiętam każdy wierszyk, który napisałem. To co znalazłem na pewno nie było moje. Inne pismo, inny styl, to bardziej przypominało piosenkę. Czarny atrament mocno odznaczał się na kartce.
She lives in a shadow of a lonely girl
Voice so quiet you don't hear a word
Always talkin' but she can't be heard
Przeczytałem to po cichu. Skąd to się tu wzięło?
-Little me.. - usłyszałem czyjś głos i natychmiast podniosłem głowę.
Przede mną stała ta dziewczyna z domu! Jak ona miała? Joanna, Jenna? Nie jakoś inaczej. Już wiem Jade! Patrzyła prosto w moją stronę. Kiedy nasze oczy się spotkały uśmiechnęła się.
-Podoba Ci się prezent? - zapytała.
Rzuciłem zeszyt gdzieś w bok i wbiegłem do domu jak torpeda. Zamknąłem drzwi na klucz, ale czy na pewno wytrzymają?



_________________
Tak w ogóle do mam dla was niespodziankę. Mini zagadkę na temat tego rozdziału (przepraszam jeśli to będzie do dupy ale nie mam doświadczeniu w tego typu sprawach) a więc:
Mała dziewczynka nie jest przypadkiem i niesie ze sobą dobro lub zło. Możesz to poznać musisz się na nią dobrze przypatrzeć. 
Zagadka miała być niczym w powieściach ale nie umiem rymować i najmocniej za to przepraszam. Jak odgadniecie to super jak nie to powiem wam to pod koniec następnego rozdziału. Taką jeszcze dam wskazówkę: zagadka ma związek z dość popularną, moim zdaniem, powieścią. 

Do zobaczenia <3


2 komentarze:

  1. Czy on nie żyje? :(
    Oby nie, to by było zbyt dramatyczne nawet dla mnie, mimo że ja lubię takie rzeczy.
    Jak to "dostał to, na co sobie zasłużył"?
    Ej o co w tym wszystkim chodzi, ja już dostałam palpitacji serca, od tego wszystkiego, a ty zapowiadasz, że ciąg dalszy nastąpi, no ja w to nie wierzę.
    PO PROSTU W TO NIE WIERZĘ.
    Bardzo podobał mi się ten rozdział
    I Z NIECIERPLIWOŚCIĄ
    czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mimo że nie jestem fanką 1D już to mam taką słabość do Zayna dalej i nie cem żeby mu coś było..
    Także, on ma żyć, być zdrowy i wgl!!
    Smutny ten rozdział!!!
    Czekam na tą drugą część bo na razie to jest jedno wielkie 'wow' <333

    OdpowiedzUsuń