środa, 11 listopada 2015

Rozdział IV

*Oczami Louisa*
Biegłem ile sił w nogach z powrotem do domu. Słowa Jesy echem odbijały się w mojej głowie: "Zostawiliście go.". Byłem wściekły na siebie, na chłopców. Jak mogliśmy o nim zapomnieć? Zza drzew zaczął wyrastać mi niebieski, niepozornie wyglądający dom. Drzwi uchyliły się lekko, kiedy podszedłem bliżej, jakby chciały mnie zaprosić do środka. Przełknąłem głośno ślinę. Wszedłem niepewnie do środka. Nie wiedziałem czy ta kreatura, albo jak to fachowo ujął wcześniej Zayn - zbitek ludzkich wnętrzności - dalej jeszcze tu jest. W sumie dokąd to coś mogło by pójść? Wyrzuciłem te zbędne myśli z mojej głowy. Jestem tu tylko po Nialla. Stanąłem na środku salonu. Nagle kątem oka dostrzegłem czyjąś sylwetkę za oknem. Ktoś mi się przyglądał. Zastygłem w bezruchu.
-Jednak wróciłeś.
Odwróciłem się. Przede mną stał Niall. Natychmiast zapomniałem o postaci na zewnątrz. Cieszyłem się, że chłopak jest cały i zdrowy. Chciałem go uścisnąć, lecz on się odsunął. Zamrugałem kilka razy.
-Niall, wszystko w porządku?
Blondyn odburknął coś niezrozumiałego. Podszedłem do niego bliżej.
-Chodź, wrócimy do reszty i wspólnie wykombinujemy co dalej robimy - powiedziałem, starając się zabrzmieć przekonująco.
Spojrzałem się głęboko w jego niebieskie oczy. Wzdrygnąłem się. Czułem, że coś jest nie tak. Horan spojrzał na coś nade mną.
-To co idziemy? - zapytałem.
Chciałem się stąd jak najszybciej wydostać. Chłopak w ogóle nie zareagował. Nawet nie drgnął. Złapałem go za rękę, chcąc siłą nas stąd wydostać.
-Puszczaj - odezwał się.
Zabrzmiał tak obco, tak pusto. Coś w myślach mówiło mi, że to już nie ten sam Niall, którego znałem. Blondyn uwolnił dłoń i podszedł do okna, na drugim końcu pokoju. Nastała cisza.
-Po co po mnie wróciłeś?
Podskoczyłem, kiedy przyjaciel, zapytał niespodziewanie.
-Jak to po co? Jesteś moim przyjacielem, nie mógłbym Cię tak samego zostawić.
Chłopak prychnął.
-Przyjacielem? Od kiedy?
-Od kiedy tylko Cię poznałem, pamiętasz?
-Kłamiesz! Nie chodziło Ci o przyjaźń. I dobrze o tym wiesz.
-Niall, przestać wygadywać bzdury.
Niebieskooki zaśmiał się chłodno, a mnie przebiegł dreszcz. To na pewno nie jest nasz Niall.
-Chciałeś tylko mieć swoją elitę. I udało Ci się Tomlinson. Każdy z innym talentem. Każdy wyjątkowy. Każdy ważny. Tylko po co Ci to?
Nie wiedziałem co odpowiedzieć, więc stałem w bezruchu przyglądając się mu.
-Wiem, że to nie był Twój pomysł tylko jej. Eleanor zawsze była podstępna i przebiegła.
Wspomnienie o nieżyjącej już, miłości mego życia, sprawiło, że poczułem ukłucie w okolicach serca.
-Niall, daj sobie spokój.
-Ona wiedziała, że wkrótce ten mafiozo upomni się o spłatę długu. Ona planowała tę śmierć od dawna.
-Niall!
Czułem, że jeszcze chwila i się całkiem rozpłaczę. Nagle usłyszałem ciche cmokanie. Rozejrzałem się. Jesy czy to znowu ty? Blondyn dalej mówił, lecz teraz już go nie słyszałem. Widziałem jak tylko rusza ustami. I wtedy w głowie rozbrzmiał mi głos demona: "Myliłam się. To już nie jest ten sam Niall. Uciekaj!"


*Oczami Nialla*
Obudziłem się z potwornym bólem głowy. Kiedy wstałem, zdałem sobie sprawę, że nie jestem już w moim pokoju. Jednak ta komnata, w której przebywałem wydawała mi się znajoma.
-Cholera - zakląłem pod nosem, gdy uświadomiłem sobie, że to pokój tortur.
Ten sam, w którym ostatnio cięto mi wzorek na ramieniu. Usłyszałem czyjeś kroki.
-Widzę, że już wstałeś - powiedziała Perrie.
Podeszła do mnie z uśmiechem na ustach.
-Mam Ci coś do przekazania - zaczęła - otóż sprawy wyszły trochę spod kontroli. Jak dobrze wiesz, my nie jesteśmy jedynymi demonami w tym domu. I najwidoczniej tamte demony również mogą używać żywego portalu - przygryzła dolną wargę - I twoje ciało znajduje się w ich posiadaniu.
Zamurowało mnie.
-Jak moje ciało...? - zacząłem dukać.
-Przeniosłyśmy Cię tu, byś nie ucierpiał.
-Czyli, że jestem tutaj duchowo?
-Mniej więcej. Teraz ty też jesteś Tetrol.
-To znaczy...?
-Tak, ty również możesz się kontaktować z chłopcami.
Posłała mi jeden z najpiękniejszych uśmiechów. Próbowałem go odwzajemnić, lecz zamiast tego wyszedł okropny grymas.
-Dziękuję - wyszeptałem - Co by się stało gdybyście mnie nie przeniosły?
-Z tego co mi wiadomo, tamte demony chcą Cię wykorzystać.
-Ale w jaki sposób?
-Chcą zniszczyć waszą przyjaźń. Posłuchaj mnie, istnieją różne demony. My chcemy by nasze dusze nareszcie się stąd wydostały i zaznały spokoju na jaki zasługują. Z kolei demony pierworodne tego domu, chcą się wydostać i pójść w świat. I wierz mi, że raczej nie będą szerzyć pokoju.
Przytaknąłem.
-Mógłbym się dzisiaj skontaktować z chłopcami? - spytałem nieśmiało.
-Wręcz powinieneś! Musisz im wszystko wyjaśnić. Wiesz dlaczego nam nie udało się pokonać demonów? Ponieważ brakowało między nami więzi, przyjaźni. Jeśli wy także się rozłączycie to podzielicie nasz los. A tego nie życzę nikomu.
-Myślałem, że byłyście najlepszymi przyjaciółkami.
Dziewczyna zacmokała i pokręciła głową.
-Połóż się i zamknij oczy. Pokażę Ci coś.

W kącie kuli się płacząca postać - Jesy. Słychać krzyki, piski. Nagle drzwi otwierają się z hukiem. Wchodzi Perrie. Od razu widać, że jest wściekła. Łapie koleżankę za ramiona i potrząsa nią. 
-Jak mogłaś?! Jak śmiałaś nas w ogóle zostawić?! 
-Perrie, ja przepraszam, ja naprawdę nie mogłam. 
-Przestań! Przestań się nad sobą użalać, bo zwymiotuje! Nie robisz nic innego tylko ciągle płaczesz! A teraz posłuchaj: Jesteś niczym bez nas rozumiesz? I zobaczysz, któregoś dnia się doigrasz i wykopiemy Twój gruby tyłek z zespołu! 
-Perrie zostaw ją.
Leigh-Anne nagle zjawia się w drzwiach. 
-Nie zostawię jej, Lee! Czy do was nie dociera co ona zrobiła?!
-Opuściła jeden koncert, to wszystko, a teraz daj jej już spokój. 
Ciemnowłosa mówiła stanowczo ale spokojnie. Blondynka prychnęła i rzuciła Nelson na kafelki. 
-Zobaczysz kiedyś przekroczysz cienką czerwoną - powiedziała na odchodne do Jesy.
Po czym odwróciła się na pięcie i opuściła łazienkę. 
-Leigh ja nie wiem jak mam Ci dziękować...
-Daj sobie spokój - przerwała jej ostro dziewczyna - Nie obiecuj sobie zbyt wiele, to że Ci pomogłam, nie znaczy, że chce mi się z Tobą gadać. 
I ona również poszła w ślady Edwards. Jesy została sama, znowu. 


______________________________________________________
Hej :)
Lubię długość tego rozdziału xd
Bo ogólnie w tym sezonie będzie duuuużo akcji :v
Tak więc, do zobaczenia :3

2 komentarze:

  1. O mój Boże....
    DEMONY JAAAA *_____________*
    Ten opętany Niall był super :D
    Wgl jego słowa były takie prawdziwe mamooo *-*
    Mi Lou pasuje do Pezz oni obydwoje tacy przywódcy :D
    Niall mimo wszystko jest biedny :/
    Szkoda mi go ale też cieszę się że jest akcja :D
    Ta scenka z Perrie,Leigh i Jesy jest po prostu PERFEKCYJNA *-*
    Zachowanie Perrie- lubię takie zimne suki, cóż :D
    Jesy- biedna, samotna, mogę ją przytulić ;*
    Lee- jej słowa są idealnie dobrane do sytuacji a tekst " Nie obiecuj sobie zbyt wiele, to że Ci pomogłam, nie znaczy, że chce mi się z Tobą gadać. " jest najlepszy <3
    Ten rozdział był wspaniały, najlepszy ze wszystkich które były ostatnio!
    Potrzebuję więcej! <33333

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem dlaczego, ale uwielbiam ten fragment <333
    "Biegłem ile sił w nogach z powrotem do domu. Słowa Jesy echem odbijały się w mojej głowie: "Zostawiliście go.". Byłem wściekły na siebie, na chłopców. Jak mogliśmy o nim zapomnieć?" <333
    NIALL OPĘTANY?
    Mam nadzieję, że uda się go "odpętać" czy coś :/
    Dlaczego dziewczyny są takie...
    hmmm.
    wredne? :')
    chociaż w sumie nawet mi się to podoba :)
    czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy <333
    -K.

    OdpowiedzUsuń