wtorek, 19 kwietnia 2016

Rozdział 2

Harry oblany potem wstał nagle ze swojego posłania. Wziął głęboki oddech. Gdzie on jest? Co się tu dzieje? Pytania wisiały w powietrzu, lecz odpowiedzi na próżno mógł szukać.
-O mój Boże! Nareszcie się obudziłeś!
Nie mógł znaleźć krzyczącej osoby, miał mroczki przed oczami.
-Masz, napij się.
Łykał wodę z plastikowego kubeczka. Czyżby był w szpitalu? Dopiero po chwili widział normalny obraz. Był w swojej sypialni, obok niego Jesy ze zmartwionym wzrokiem.
-Gdzie reszta? – wychrypiał.
-Dalej szukają Leigh-Anne. Wszystko w porządku Harry? Wszyscy się zaniepokoiliśmy jak straciłeś przytomność.
-Naprawdę zemdlałem?
Szatynka przytaknęła.
-Spojrzałam na Ciebie, byłeś cały blady i nagle TRACH padłeś jak worek ziemniaków. Liam pomógł mi cię przenieść i wrócił do reszty.
Styles kiwał tylko głową na słowa koleżanki, myślami będąc gdzie indziej. Czy inni też widzieli tę rękę? A może to tylko sen? Dlaczego zemdlał? Czy ataki zaszły już tak daleko? Przygryzł wargę i zerknął na Nelson, która z zainteresowaniem przyglądała się jego Samsungowi.
-Coś nie tak?
Dziewczyna zaśmiała się i wzięła do ręki smartfona w dość nietypowy sposób.
-Co to jest?
-Telefon?
Szatynka zachichotała ponownie. Obejrzała przedmiot z każdej strony.
-Tak nie wyglądał telefon za moich czasów!
Chłopak również się zaczął się śmiać. Spędził większość dnia z Jesy opowiadając jej o nowoczesnej technologii. Smartfony, tablety. Nelson nie mogła się nadziwić, że teraz ludzie czytają na urządzeniach zamiast po prostu sięgnąć do książki. Brzydziła się słysząc reality show popularne wśród młodzieży pokroju „Ekipa z Newcastle”. Harry czuł się swobodnie w jej towarzystwie. Była miła, skromna, troskliwa. Jak to się stało, że nie zauważył tego wcześniej? Po pewnym czasie, kiedy zeszli na tematy bardziej osobiste, opowiedział jej o atakach. Dziewczyna wyglądała na zestresowaną i przestraszoną, jednak zachowała spokój. Szatyn przygryzł wargę. Miał co do niej jeszcze jedną prośbę.
-Możesz mi coś obiecać?
-Jasne.
-Powstrzymaj mnie dzisiaj w nocy.

***

-Jak dobrze być znów wśród żywych – powiedziała głośno Leigh-Anne.
Wytrzepała ziemię z włosów oraz strzepnęła ją z ubrań. Chłopcy znaleźli ją zakopaną w dość dalekiej odległości od domu. Louis stał na drugim końcu polany, obserwując jak Niall z Zaynem pomagają dziewczynie stanąć na nogi. Nie dostrzegł momentu, w którym Liam odłączył się od grupy i podszedł do niego.
- Déjà vu? A nie czekaj to ja wtedy kopałem grób – odparł zgryźliwie.
-Odczep się – warknął szatyn.
Po czym potrząsnął głową w rozdrażnieniu, a swój wzrok skupił tylko i wyłącznie na mulacie. Jedynej osobie, która miała dla niego jakiekolwiek znaczenie. Brunet rzucił się Pinnock na szyję w bardzo poplątanym uścisku, kątem oka obserwując partnera. Tomlinson tylko się zaśmiał. Wiedział, że to marne próby wywołania u niego zazdrości. Mina mu zrzedła kiedy po raz kolejny coś zaszeleściło w krzakach obok, a przed oczami mignęły mu czyjeś krwistoczerwone oczy. Wziął kilka głębokich wdechów i jeszcze raz przyjrzał się radosnej gromadce na polanie. Zagryzł wargę. Jak to rozegrać?
-Liam obawiam się, że będę potrzebować twojej pomocy – rzekł spokojnie i oparł się o łopatę.
-No proszę, myślałem, że już nigdy nie zapytasz. Dla kogo mam kopać grób teraz?
Oboje się zaśmiali, po czym szatyn zwilżył wargi.
-Rozdzielimy się. Ty weźmiesz Leigh-Anne i Nialla, ja Zayna.
-I co dalej?
-Wy pójdziecie w lewo – wskazał dłonią kierunek – My odczekamy pewien czas i pójdziemy w prawo.
Kompan przytaknął i podniósł swój plecak z ziemi. Wolnym krokiem ruszył w kierunku pozostałej trójki. Nagle zatrzymał się i odwrócił się twarzą do szatyna.
-Mam tylko nadzieję, że masz kondomy.
Po czym z uśmiechem na ustach zawołał blondyna i brunetkę, i razem opuścili polanę. Mulat chciał iść z nimi, lecz Louis szybko złapał go za nadgarstek. Kłótnia wisiała w powietrzu. Malik prychał co jakiś czas, a przynajmniej tak wydawało się szatynowi. W rzeczywistości chłopak próbował zamaskować cisnące się do oczu łzy. Stali w milczeniu. Nikt nie chciał być tym pierwszym, który się odezwie. Kiedy gwary i śmiechy reszty grupy ucichły za drzewami, Tomlinson zdecydował, że pora ruszać. Splótł swoją dłoń z dłonią partnera i ruszyli drugą stroną lasu. Zayn, choć nie chciał się przyznać, cieszył się jak małe dziecko na ten drobny gest. Louis nie lubił okazywać emocji, mulat wiedział o tym doskonale, nigdy nie naciskał, ale kiedy byli tylko we dwoje szatyn był naprawdę czuły, troskliwy i przemilutki. Cały czas chciał się tulić, całować, trzymać za rączki, szeptać miłe słówka. I choć z boku ich relacja mogła rzeczywiście, wyglądać tak jakby polegała tylko na zaspokajaniu swoich potrzeb, to rzeczywistość była inna. Nagle się zatrzymali. Brunet spojrzał się na chłopaka.
-Przepraszam. Miałeś rację dzisiaj rano, nie powinienem tak mówić o Eleanor. Wybaczysz mi?
W oczach Louisa dało się dostrzec formujące się łzy. Malik przełknął z trudem ślinę.
-Ja też przepraszam – powiedział po dłuższej chwili.
-Za co?
Za Harry’ego. Za to, że praktycznie cię zdradziłem i, że zdradzę cię dzisiaj w nocy. Przepraszam, że nie możesz mi ufać, zostawić samego, bo sobie nie poradzę. Przepraszam, że tak łatwo dałem się omamić gierkom Stylesa.
-Przepraszam, że tak ostro zareagowałem na to.

***

Noc. Na niebie jasno świecił księżyc i miliony gwiazd. W oddali słychać pohukiwanie sowy. Noc, taka piękna pora. Dom na wzgórzu cały skąpany jest w mroku. Głucha cisza wszędzie, przerywana dźwiękiem trzeszczących desek. Ktoś idzie, kroczy, ale gdzie? Ale kto? Zayn z bólem w sercu i łzami w oczach, pokonywał kolejne stopnie drabiny by wejść na strych. Nie chował jej, bo potem jeszcze będzie musiał wrócić. Na górze już na niego czekał jego oprawca. Gwizdał sobie pod nosem. Jego twarz wydawała się nienaturalnie blada w blasku kilka świeczek ustawionych na podłodze. Gestem ręki przywołał do siebie, trzęsącego się ze strachu mulata. Zacmokał, a swoimi rękoma objął go w pasie. Cichy pisk wyrwał się z ust bruneta.
-Shh… - uciszał go szatyn – Nie chcesz chyba, żeby ktoś się usłyszał prawda?
Słychać było pomlaskiwania przy mokrych pocałunkach, składanych na szyi Malika. Chłopak, z każdym momentem, coraz mocniej przygryzał wargę. W końcu poczuł w ustach metaliczny posmak krwi. To była dosłownie chwila, sekunda. Harry wpił się w usta drugiego. Jego pocałunki były szorstkie, wręcz agresywne. Daleko im było do słodkich i czułych buziaków jakie najczęściej wymieniał między sobą Zayn ze swoim chłopakiem. Szatyn jęczał mu głośno do ucha, komplementując każdą część jego ciała w najbardziej obrzydliwy i obleśny sposób jaki tylko można sobie wyobrazić, a jego duże dłonie błądziły po ciele mulata. Chłopak zacisnął mocno oczy. Za wszelką cenę starał się, dzięki wyobraźni  zamienić olbrzymie ręce Harry’ego na dużo mniejsze ręce Louisa, który nie ugniatałby go jak ciasto na pizzę, tylko przejeżdżałby opuszkami palców po najwrażliwszych miejscach, starając się sprawić mu jak największą przyjemność. Jednak niezależnie ile razy próbował się przekonywać i oszukiwać, dalej miał przed oczyma Stylesa. Zaczął cicho szlochać kiedy chłopak zaczął zdejmować jego spodnie od piżamy. Szatyn słysząc płacz, jakby wybudził się z transu. „Cholera jasna! Co ja wyprawiam?!” – skarcił się w myślach. Starał się z tym walczyć, lecz jego dłonie pracowały bez jego zgody. Czuł się jak więzień we własnym ciele. Nagle zapaliło się duże światło, o którym istnieniu chłopcy nawet nie mieli pojęcia.
-CO DO CHUJA PANA?! – krzyknął ktoś na cały dom.
Odskoczyli od siebie jak poparzeni. Przy wejściu (a raczej wyrwie w podłodze) stał blady Louis. Wyglądał na zdenerwowanego, zranionego. Dyszał ciężko. Na drabinie stała Jesy, którą było tylko widać do pasa. Miała na sobie pastelową podomkę, jej włosy były w nieładzie. Przyglądała się cały czas szatynowi, który z wymuszanym, stoickim spokojem poprosił ją by dała mu przejść. Zayn natychmiast zalał się łzami i chciał do niego lecieć, lecz dziewczyna złapała go za ramię.
-Daj mu trochę czasu by ochłonął, tak będzie lepiej – szepnęła ponuro.
Jednak on wyrwał się z jej uścisku. Wybiegł z domu w samej piżamie na zimny wiatr. Krzyczał imię ukochanego na próżno. Obudził tym samym Nialla i Liama, którzy zarówno jak Nelson oglądali ten przykry, łamiący w sercach widok.
-Co się stało? – spytał się blondyn po cichu.
-Powstrzymałam Harry’ego za późno – odszepnęła szatynka

***

Louis stąpał twardym, zdecydowanym, szybkim krokiem. Nie zajęło mu dużo czasy trafienie w to konkretne miejsce. Zrzucił ciężką, żelazną łopatę z ramion. Zaczął kopać.
-Wiesz co? Może i byłaś zarozumiałą, podłą szmatą, ale ty przynajmniej nie zdradzałaś – rozpoczął swój monolog.
Przekopywał coraz to więcej ziemi. Otarł pot z czoła i zaśmiał się cynicznie.
-Co ja wygaduję?! Oczywiście, że mnie zdradzałaś, ale nawet ty miałaś na tyle taktu, żeby nie dać się złapać. Oh Eleanor. Wiesz dla czego wybrałem jego zamiast Ciebie? Bo z Tobą byłem Louisem Williamem Tomlinsonem obrzydliwie bogatym brytyjskim chłopcem, kapitanem drużyny futbolowej. Z nim byłem Louisem Williamem Tomlinsonem i koniec. Nic więcej. On mnie kochał za to kim jestem, mimo moich wielu wad. Mimo tego, że zawsze za długo biorę prysznic. Mimo tego, że to przeze mnie się spóźnialiśmy. Mimo tego, że potrafię byś straszną marudą. On nie zwracał na to uwagi. Gratulował mi moich sukcesów, ale nie był ze mną tylko dla nich. Nie był ze mną tylko po to, by dostać trochę mojego majątku, czy żeby być uwielbianym w szkole. Zayn był, jest i będzie wyjątkowy, jedyny w swoim rodzaju. Wiesz, że gdyby nie on prawdopodobnie nigdy nie przeczytałbym żadnej lektury. Przychodził do mnie na wieczór i czytał mi. Czytał mi Szekspira, Doyle’a, Elliot. A ja tego słuchałem tylko po to, by usłyszeć jego piękny głos. Kochałem w nim wszystko. Od kosmyków jego kruczoczarnych włosów po czubki palców u stóp. Zawsze najpierw przejmował się wszystkimi wkoło, dopiero potem myślał o sobie. Dziwne, że się we mnie zakochał prawda? Jestem jego dokładnym przeciwieństwem. Nawet nie masz pojęcia ile bym dał by mieć choć trochę tak złote serce jak on. Ale wiesz co ci powiem? Dla miłości nie jest ważne by ludzie do siebie pasowali, tylko żeby byli razem szczęśliwi. A my byliśmy. A może tylko ja byłem? Potrafię być strasznie zarozumiały, choć ty zapewne dobrze o tym wiesz.  Zabawne, od kiedy się w nim zakochałem, zawsze myślałem, że jedyna rzecz jaka może nas poróżnić to ty. Gdybym tylko wiedział, że do zdjęcia wpakuję się kolejna osoba. Zapewne nigdy nie podejrzewałbym go o zdradę.
Chłopak zrobił przerwę, by zaczerpnąć powietrza, kiedy nagle ktoś chwycił go w pasie i zasłonił usta dłonią. Krzyczał, szarpał, wyrywał się. Lecz to wszystko na nic.
-On Cię nie zdradził – powiedział znajomy głos.
Po chwili szatyn był wolny. Strzepał niewidzialny kurz z ramion.
-Wiesz co Liam? Idź wmawiać te bajeczki komuś innemu. Widziałem ich na własne oczy.
-Harry go zmusił.
-Tak, tak, mhm. Powiedz Zaynowi, że jeśli chce mnie z powrotem to niech wymyśli coś lepszego.
Payne warknął rozwścieczony i złapał niższego chłopaka za ramiona. Podniósł go lekko do góry.
-Harry go zmusił do tego wszystkiego – powiedział powoli i wyraźnie – Rozumiesz? Zayn zaraz wypłacze sobie oczy, musisz mi uwierzyć!
Louis zamrugał kilka razy jakby oślepiony niewidzialnym snopem światła. Słowa kolegi dotarły do niego z podwojoną siłą. Liam puścił kompana.
-Słyszałem co mówiłeś, wierzę w twoje uczucia do niego i masz moje pełne wsparcie, ale złam mu serce, a ja złamię ci żebra.
-Już się bałem, że zaczniesz mi słodzić.
Obydwoje się zaśmiali i spojrzeli na grób.
-Nie wydaje Ci się, że wykopałeś trochę za głęboko Louis?
-Tak, a co?
-Spójrz.
Z wyrwy wiało pustką.
-Jesteś pewien, że to to miejsce? Wiesz jak tu przyszedłem byłem zdenerwowany, może coś pomyliłem.
-Wydaje mi się, że to to miejsce Lou.
-Wiesz co Liam?
-Co?
-Zgubiłem w życiu wiele rzeczy, ale nigdy nie spodziewałem się, że zgubię trupa. A najlepsze w tym wszystkim jest to, że to było zwłoki mojej ex i nie wiem czy powinien się cieszyć czy martwić.

***

Kiedy szatyni wrócili do domu, w salonie zastali Jesy oraz Nialla na kanapie razem z Zaynem, który praktycznie tonął w łzach. Jego głos był już tak niewyraźny i zachrypnięty, że ledwo można było zrozumieć pojedyncze słowa. Dziewczyna chciała go położyć do łóżka, jednak ten uparcie twierdził, że musi pogadać z ukochanym. Tomlinson poprosił o chwilę prywatności i wszyscy się rozeszli. Mulat od razu rozpoczął swoją litanię przepraszania, lecz chłopak uciszył go prostym gestem dłoni. Podał mu dłoń by wstał z sofy.
-Dzisiaj będziemy spać w salonie, dobrze? Rozłożę nam kanapę, położymy się i porozmawiamy.
Chłopak przytaknął, po czym zniknął w kuchni. Przygotowanie pokoju do spania nie zajęło im dużo czasu. Szatyn westchnął i ułożył się na sofie. Po niedługiej chwili do pomieszczenia wkroczył brunet z talerzem pełnym kanapek. Postawił je na stół.
-Pomyślałam, że mogłeś zgłodnieć – powiedział nieśmiało – Zrobić ci herbaty?
-Jest już późno Zayn, kanapki mi wystarczą, dziękuję.
Po czym poklepał miejsce obok siebie. Długo siedzieli w milczeniu, przerywanego jedynie przez odgłosy żucia starszego. Kiedy zjadł, ułożył się wygodnie na posłaniu i przyciągnął do siebie partnera. Cmoknął go delikatnie w policzek.
-Opowiesz mi jak było naprawdę?
-Po co? I tak mi nie uwierzysz.
-Chcę znać twoją wersję wydarzeń, bym miał w co nie wierzyć.
Zayn opowiadał i opowiadał. Wcześniej zdążył się już wypłakać, więc teraz nie poleciała mu ani jedna łza. Miał momenty zawahania, słabości, lecz wtedy Louis obejmował go ramionami i przytulał go tak długo póki nie był w stanie kontynuować. Zasnęli kilka minut po piątek, całkiem wykończeni. Wtuleni w siebie, pochrapując cicho w swoich objęciach.

2 komentarze:

  1. Cała ta część z Harry'm i Jesy jest zajebista <3 ja tu się nie będę rozdrabniać, po prostu miodzio... Chociaż nie.. To wymiata:
    ''-Możesz mi coś obiecać?
    -Jasne.
    -Powstrzymaj mnie dzisiaj w nocy'' <3333
    Kolejny fragmencik jest równie zajebisty. To naprawdę genialny rozdział <3
    Dialogi Louisa i Liama są świetne. Obydwoje po plusiku
    Styles też dostał
    Zayn mnie trochę wkurzył ale że ten fragment z nim jest przesłodki i wgl taki super to też ma plusa
    Wiedziałam że Harry'ego coś opętało, wiedziałam! Długo myślałam po poprzednim rozdziale i tylko to mi wpadło do głowy, kolejna super scena <3
    TEN OPIS MIŁOŚCI LOUISA I ZAYNA JEST KURWA MAĆ BOSKI, UWIELBIAM TO MATKO!!!
    NIE MOGĘ NIC WIĘCEJ PISAĆ BO BRAK MI TCHU
    WIEDZ ŻE TO BYŁ JEDEN Z NAJLEPSZYCH ROZDZIAŁÓW NA TYM BLOGU <3333
    KOCHAM MROK TEGO OPOWIADANIA <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jezu, ten "posmak krwi" mnie przeraził na początku... O.O
    O matko......................
    Harry i Jesy
    kurde zakochałam się <3333
    no nie mogę nie nie mogę <333333
    Najlepszy "wątek" w tym rozdziale <33333
    Do następnego, oby był szybko <3333
    -K.

    OdpowiedzUsuń